Nowości

Dzięki producentom „Down the road. Zespół w trasie“ poznajemy kulisy powstawania programu

Program „Down the Road. Zespół w trasie“ odnotował zaskakująco wysoką oglądalność na kanale TTV i właśnie trafił na antenę TVN, gdzie mogą go Państwo oglądać w każdy poniedziałek o 21:30. Dzięki uprzejmości właścicieli firmy Wiernik Pro – producentów programu możemy dowiedzieć się, co przyczyniło się do tak dużej popularności formatu w Polsce.

Uczestnicy programu to bohaterowie, jakich nie oglądamy na co dzień w programach rozrywkowych. Realizacja reality show, z tak wyjątkową grupą – osobami z Zespołem Downa – była wielkim wyzwaniem i zarazem niepowtarzalnym doświadczeniem dla całej ekipy oraz dla samych bohaterów. Mimo wielu obaw i lęków ze strony zarówno producentów, realizatorów, jak też uczestników programu i ich rodzin, efekt końcowy przerósł wszelkie wyobrażenia. Czy w końcu doczekaliśmy się reality show, które niesie głębsze przesłanie? Oto kilka faktów o programie, których wcześniej nie znaliście.

Wielu chętnych do wzięcia udziału w programie

„Down the road. Zespół w trasie” to belgijski format dostosowany przez firmę Wiernik Pro do polskich realiów, ponieważ sytuacja osób z Zespołem Downa na zachodzie znacząco różni się od ich stylu życia w naszym kraju. Jak podkreśla dyrektor zarządzający domu produkcyjnego, o wyborze firmy poza wieloletnim doświadczeniem w produkcji programów podróżniczych mogło zadecydować ich podejście do ludzi z Zespołem Downa i fakt, że w żadnym momencie programu nie mieli oni na celu ukazania ich w złym świetle, a wizja ta zbiegła się z wizją szefowej stacji Lidii Kazen. Do współpracy przy pisaniu scenariusza i castingach zaproszono osoby, które mają dzieci z Zespołem Downa, a od członków ekipy prócz wysokich umiejętności zawodowych oczekiwano szczególnej wrażliwości i empatii, by zapewnić bohaterom programu najbardziej komfortowe warunki. Ekipa z wzajemnością pokochała uczestników i od pierwszego dnia służyła im wsparciem w każdej sytuacji, a ich kontakt nie zakończył się w momencie ukończenia nagrań do programu. Producenci na bieżąco śledzą losy swoich nowych przyjaciół.

Widzowie „Down the road. Zespół w trasie” są świadkami podróży osób, które w polskim społeczeństwie są zepchnięte na margines, każdego dnia spotykają się z wieloma ograniczeniami i mimo pełnoletności muszą mieszkać z rodzicami. Dlatego producenci „Down the road“ za cel postawili sobie pokazanie, że ludzie z ZD to osoby otwarte, które w niebanalny sposób oceniają otaczającą rzeczywistość. Do siebie i środowiska podchodzą z ogromną empatią, a w sytuacjach codziennych dla większości z nas,  bardzo dobrze sobie radzą. Joanna Wiernik podkreśla „realizując „Down the road. Zespół w trasie” chcieliśmy pokazać, jakimi wspaniałymi ludźmi mogą być osoby z ZD. W jak niezwykły sposób postrzegają świat, jakimi są idealistami, jakie mają genialne poczucie humoru. Chcieliśmy, by widzowie zrozumieli, że mają oni takie same potrzeby jak inni dorośli. Założenie rodziny czy posiadanie prawa jazdy, dla większości z nas to zwykłe sprawy. Dla naszych bohaterów to nieosiągalne marzenia. Ludzie z ZD bardzo potrzebują akceptacji, chcieliby żyć w społeczeństwie na takich samych zasadach, co reszta“. Do programu zaangażowano 6 pełnoletnich, wysokofunkcyjnych I charyzmatycznych osób spośród wielu chętnych z całej Polski.

Spontaniczność przede wszystkim

Realizacja programu różniła się od produkcji innych programów rozrywkowych, ponieważ uczestnicy od samego początku byli po prostu sobą – niezwykle naturalni, autentyczni, ekspresyjni i otwarci. Już pierwszego dnia podróży busem opowiadali o swoich doświadczeniach i marzeniach. Bohaterowie programu razem z prowadzącym Przemkiem Kossakowskim i ekipą realizatorów odbyli dwutygodniową podróż po Europie. Szesnaście dni niesamowitych przygód, w zupełnie nowych dla uczestników programu warunkach, przyniosło wiele śmiechu, zabawy, a także wiele wzruszeń. Każda sytuacja była dla nich ogromną atrakcją. Niezależnie, czy był to lot helikopterem nad Dolomitami, sprzątanie busa, którym się poruszali, czy zajęcia na torze Formuły 1, czerpali przyjemność z każdego, nawet najdrobniejszego doświadczenia. Natomiast realizatorzy wielokrotnie stawali przed nieoczekiwanymi wyzwaniami, ponieważ osób z ZD nie da się reżyserować według ustalonego scenariusza. Niezliczona ilość wspaniałych, chwytających za serce i jak się później okazało, kluczowych dla danego odcinka scen działa się w zupełnie nieprzewidywalnych momentach. Przykładem tego jest m.in. ujmująca rozmowa między Michałem, a Krzysztofem o miłości, przyjaźni i zazdrości. Realizatorzy musieli być czujni przez cały czas, ponieważ dzięki temu uwieczniono kilka sytuacji, których producenci nie planowali , a które wzięły się z potrzeby bohaterów np. Ola od początku wyjazdu prosiła o przejażdżkę na koniu. We Włoszech producenci postanowili wyjść naprzeciw jej prośbom i naprędce zorganizowali stadninę, która zgodziła się na filmowanie. Okazało się, że wyszła z tego bardzo piękna, wzruszająca scena o przełamywaniu lęków. 

Bezpośredniość, brak zahamowań w mówieniu o sobie zrobiły na całej ekipie wielkie wrażenie, a niezwykła szczerość i uczuciowość osób z Zespołem Downa podbiły serca każdego, kto spotkał ich na swojej drodze. Widać to szczególnie w odcinku kręconym w Weronie, gdzie uczestnicy zostali bardzo ciepło przyjęci przez Włochów, którzy razem z nimi tańczyli do samego rana. W tym odcinku jeden z bohaterów wyznaje, że to jest dla niego prawdziwa wolność – kiedy czuje, że ludzie go akceptują i nie wytykają palcami. Bohaterowie mówią, że „Down the road” było dla nich przygodą życia. Nie tylko dlatego, że zwiedzili kilka europejskich krajów, lecieli helikopterem czy płynęli jachtem. Najcenniejsze są dla nich przyjaźnie, jakie nawiązały się podczas wyjazdu. Poza tym, jak twierdzą, poprzez udział w programie poczuli się zauważeni, docenieni, zyskali poczucie własnej wartości. Dowiedzieli się o sobie, że potrafią więcej niż myśleli. A to przekłada się na ich dzisiejsze życie: Dominika znalazła pracę, Michał, który pragnął miłości dostaje wiele telefonów od kobiet, które są pod wrażeniem jego wrażliwości, a Krzysztof odkrył nową pasję, gotowanie i zamierza ją dalej rozwijać.

Setki wiadomości do stacji i łzy wzruszenia

Na początku wspólnej drogi rodzice uczestników programu byli pełni obaw. Nie mieli pewności, jak ich dzieci sobie poradzą w ciagu tak długiej, często pierwszej w życiu, rozłąki I jak zostaną odebrane przez widzów. W ich pokonaniu starali się pomóc producenci z firmy Wiernik Pro, którzy poza tym, że przedstawili im warunki realizacji programu i jego ważną misję, stworzyli swoim podopiecznym najlepsze z możliwych warunków do poznania siebie I otaczającego świata z niecodziennej perspektyw.

„Down the road” spotkało się z wielkim zainteresowaniem i ciepłym odbiorem, czego potwierdzeniem jest wysoka oglądalność i setki wiadomości napływających do stacji. Widzowie dziękują za wzruszenia, jakich doświadczyli oglądając przygody bohaterów programu. Dzięki temu wiele osób pokonało uprzedzenia, jakie miało wobec osób z ZD. Dopiero teraz tak naprawdę widać, jak bardzo ten projekt był potrzebny. Pojawiło się wiele opinii, że w zalewie plastikowych, niewiarygodnych programów o niczym,  „Down the road. Zespół w trasie” to najlepszy reality show w historii polskiej telewizji.

Program emitowany w telewizji TTV niespodziewanie zdobył tak dużą popularność i podbił słupki oglądalności, że dzięki temu, już od 11 maja cała Polska może oglądać go na kanale TVN.

Mini wywiad „Down the road. Zespół w trasie“

Program „Down the road. Zespół w trasie“ wzbudza wiele emocji. Przyciąga przed telewizory miliony widzów, a ich opinie sprawiają, że producenci programu nie kryją wzruszenia. Dzięki gigantycznemu zaangażowaniu odbiorców, show z anteny TTV przeniesiono do pasma głównej stacji TVN. Jak przyznają producenci programu, Joanna, Paweł i Piotr Wiernik, praca na planie programu wymagała dużej empatii, elastyczności i opanowania.

Sprawdź, jak wyglądała praca na planie programu „Down the road. Zespół w trasie“ od kuchni.

  • Co skłoniło Państwa do podjęcia tego tematu?

Kiedy Lidia Kazen – dyrektor programowa TTV – pierwszy raz puściła nam belgijską wersję formatu, zobaczyliśmy materiał, który nas wzruszył i rozbawił jednocześnie. Nie mieliśmy wcześniej do czynienia z ludźmi z Zespołem Downa, zaskoczyło nas to, jak są otwarci i szczerzy. Byliśmy jednymi z pierwszych widzów i dobrze zapamiętaliśmy te uczucia. Chcieliśmy tak tworzyć nasz program, by ludzie w Polsce poczuli to samo. Kiedy zaczęliśmy poznawać środowisko ludzi z Zespołem Downa, zrozumieliśmy, że ten program może wiele zmienić, dowiedzieliśmy się, jak wiele jest stereotypów do przełamania. Wiedzieliśmy, że będziemy robić coś więcej niż tylko produkować program telewizyjny. A kiedy po castingu wybraliśmy sześć osób, które wyjadą w podróż, mieliśmy pewność, że nie będzie nudno. Wiedzieliśmy też, że to będzie nowa jakość w polskiej telewizji.

  • Czy nie mieli Państwo wątpliwości podejmując ten temat?

Od początku w naszych rozmowach ze stacją, zgadzaliśmy się w tym, że chcemy pokazać, jak wspaniali mogą być ludzie z zespołem. Nigdy intencją żadnej ze stron nie było wystawienie kogokolwiek na hejt czy ośmieszenie. Dlatego nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że warto. Praca z ludźmi z Zespołem Downa to było ogromne wyzwanie, a my lubimy wyzwania.

  • Czym ta produkcja różni się od pozostałych programów, które Państwo robili?

Oczywiście organizowaliśmy produkcję, jak w każdym innym przypadku. Podróż po Europie nie była trudna do zaplanowania. Natomiast nigdy wcześniej nie pracowaliśmy z ludźmi z zespołem Downa. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Dlatego wiele, wiele godzin spędziliśmy na jak najlepszym poznaniu naszych bohaterów. Sprawdzaliśmy, kto jakie przyjmuje leki, kto co może jeść i jak znaleźć sposób na tę osobę, która nie lubi rano wstawać. Poza tym musieliśmy inaczej rozplanować siły – podróż po Europie nie jest lekka, a ludzie z zespołem Downa męczą się trochę szybciej. Najważniejsze było dla nas bezpieczeństwo naszych bohaterów. Dlatego mieliśmy na planie wsparcie medyczne i psychologiczne.

  • Jak wyglądały przygotowania do produkcji programu „Down the road. Zespół w trasie“?

Kiedy zaplanowaliśmy miejsca i atrakcje dla naszych bohaterów, wysłaliśmy w trasę niewielką ekipę, która zrobiła dokumentację. Przez przypadek odkryła kilka pięknych miejsc – m.in. niezwykłe jezioro w Słowenii, które zachwyciło potem widzów. Operator oglądał wszystkie miejscówki pod kątem filmowania. W kilku krajach mieliśmy umówionych fixerów, którzy wynajdywali dla nas nieoczywiste, ale bezpieczne miejsca, kontaktowali nas z mieszkańcami, którzy mogli pomóc nam w realizacji zdjęć. Obfotografowaliśmy wszystko, aby móc lepiej przygotować się do zdjęć. Kolejnym etapem było zaplanowanie noclegów – ponieważ mieliśmy w planie spanie pod namiotami, na campingu oraz biwak – wieźliśmy przez Europę całą ciężarówkę rekwizytów – materacy, koców i poduszek. Nasza stylistka odwiedziła wszystkich bohaterów w domach, aby pomóc im skompletować odpowiednią, wygodną garderobę. Kilka dni przed wyjazdem rozpoczęliśmy okamerowywanie samochodu, bo zdjęcia z wnętrza busa to podstawa „Down the Road. Zespół w trasie”. A kiedy wyruszyliśmy z Warszawy, mogliśmy już tylko jedno – podążać za naszymi wspaniałymi bohaterami.

  • Stworzyli Państwo program rozrywkowy, ale jednocześnie edukacyjny i emocjonalny, czy spodziewaliście się takiej reakcji widzów?

Mieliśmy nadzieję, że widzowie pokochają naszych bohaterów, tak jak my. Ale nie spodziewaliśmy się, że dostaniemy wiele wiadomości, że „to najbardziej wartościowy program w historii telewizji”. Czytamy, że ludzie, oglądając nasz program, śmieją się i płaczą ze wzruszenia na przemian. Ale co najważniejsze, wiele osób pisze w mediach społecznościowych, że program zmienił ich postrzeganie ludzi z Zespołem Downa. To największa nagroda, jaką mogliśmy dostać.

  • Jak praca nad programem „Down the road. Zespół w trasie“ zmieniła Państwa postrzeganie branży? Czego Was to nauczyło?

Przed produkcją „Down the Road. Zespół w trasie” obawialiśmy się, czy widzowie w Polsce są gotowi na taki program. Okazało się jednak, że ludzie chcą oglądać programy poruszające trudne tematy, niosące głębsze treści. Polubili też bohaterów, którzy nie grają, nikogo nie udają, są szczerzy i prawdziwi. Jest to z pewnością pionierski projekt na polskim rynku i nie zdziwimy się, jak zaczną powstawać kolejne tego typu programy. Jesteśmy dumni, że byliśmy pierwsi. A to wszystko dzięki odważnej decyzji Lidii Kazen – dyrektor programowej TTV, która nie boi się iść pod prąd.

Możesz również polubić…